Strona domowa > Artykuly > Cukrzyca – basista zespołu Leszcze opowiada o swojej chorobie

Cukrzyca – basista zespołu Leszcze opowiada o swojej chorobie

Poleć artykuł

Historia mojej choroby jest w dużej mierze historią mojego życia i oczywiście vice versa. Chcę przez to powiedzieć, że nigdy nie mogłem pozwolić sobie na to, by zapomnieć o cukrzycy, w przeciwnym razie następowała "słodka zemsta”. Z drugiej strony choroba nie zwalnia z życia, z obowiązków, marzeń, ambicji, nawet bardzo odważnych planów, które mogą się udać tylko wtedy, gdy dobrze poznamy nasz "słodki problem”.

Na cukrzycę zachorowałem w 1981 roku, w wieku 14 lat. Do szpitala trafiłem w ostatnim momencie z cukrem 900 mg/dl. Wiadomość o chorobie była dla mnie jak wyrok dożywocia bez możliwości apelacji, traumatyczne przeżycie dla dziecka, które lubiło słodycze, marzyło, żeby zostać kosmonautą, lotnikiem, strażakiem czy Kazikiem Deyną.

Z tego okresu pamiętam nie najlepszą insulinę, podawaną w szklanych strzykawkach wielorazowego użytku, wyjaławianych w prymitywnym sterylizatorze, tabletki do badania moczu, których pomiar był "na oko” (o glukometrach nie było mowy), cukier badany był "od święta”.

W pierwszym odruchu rodził się bunt i pytania w stylu "dlaczego właśnie ja?” przeplatane irracjonalnym poczuciem wstydu i winy.

Pomoc w tej trudnej sytuacji przyszła ze strony lekarzy Poradni Endokrynologicznej Akademii Medycznej w Gdańsku (diabetologia w Polsce była wówczas w powijakach). Bardzo pomogła mi moja rodzina, koledzy, znajomi, nauczyciele. Zaakceptowali moją chorobę bez zastrzeżeń, dzięki czemu poczułem się pewniej i rozpocząłem swoje "słodkie życie”.

Okres młodości to nie sielanka, jak każdy nastolatek buntowałem się nie tylko przeciw rodzicom, ale także przeciw "słodkim wyrokom losu” przypłacając to dwukrotnie pobytami w szpitalu. Na całe szczęście zacząłem dojrzewać, a moja ciekawość świata zwyciężyła i na poważnie zainteresowałem się chorobą. W tym czasie mimo trudności z utrzymaniem normoglikemii zapisałem się do mojej wymarzonej szkoły muzycznej, do której uczęszczałem równolegle z "normalną” szkołą.

Prawdziwy przełom w terapii nastąpił, gdy otrzymałem "ludzką” insulinę w penach, a w chwilę potem swój pierwszy gleukometr. To była prawdziwa rewolucja, w końcu mogłem zobaczyć, jak działa insulinoterapia, precyzyjnie i adekwatnie do sytuacji dobierać dawki leku. Nareszcie bez obaw zacząłem uprawiać mój ulubiony sport.

Dzięki wsparciu rodziny realizowałem swoje marzenia, ukończyłem średnią szkołę muzyczną, a następnie Akademię Muzyczną w Gdańsku w klasie kontrabasu. Zaczęło się zawodowe życie, wyjazdy, koncerty, często nocne grania, trzeba było reagować na nowe sytuacje, edukować kolegów, nie obyło się bez wpadek z hypoglikemią w tle. Poprawę przyniosła uporczywa edukacja i insulina analogowa.

Dzisiaj gram – wykonuję swój wymarzony zawód (nagrałem z przyjaciółmi kilka płyt, zagrałem wiele koncertów), codziennie uprawiam sport – pływam, jeżdżę na rowerze lub biegam (buty do biegania i strój pływacki biorę na każdy wyjazd), założyłem rodzinę. Moje "dolce vita” jest udane dzięki wyjątkowemu mariażowi edukacji, nowoczesnej terapii i samokontroli. Z perspektywy 28 lat widzę związek pomiędzy wiedzą, którą posiadam na temat choroby, a komfortem mojego życia.

za:.poranny.pl/Krótka historia mojej choroby – Jacek Sadowski, basista zespołu Leszcze

 

 

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.