Strona domowa > Artykuly > Trudna przyjaźń z cukrzycą

Trudna przyjaźń z cukrzycą

Poleć artykuł

Aż 2 mln Polaków choruje na cukrzycę. W ciągu ostatnich piętnastu lat liczba zachorowań podwoiła się. Czy jest szansa na wyzdrowienie dla diabetyków? Jak pokazuje przypadek naszej bohaterki – tak.

To miał być wyjątkowy czas. Miesiąc ważnych wydarzeń. Rozpoczęcie studiów, obóz integracyjny, nowe znajomości. Pod koniec września Magda miała odebrać indeks na jednej z warszawskich uczelni. Wymarzona socjologia. Owszem, była na inauguracji roku akademickiego, ale po uroczystości trafiła do szpitala ze znacznie obniżonym cukrem… Tak rozpoczęło się najtrudniejsze doświadczenie w życiu 20-letniej Magdaleny Bednarskiej, diabetyczki, która zdecydowała się walczyć z cukrzycą.
Obok Magdy trudno przejść obojętnie. Zwraca na siebie uwagę otoczenia. Zupełnie niechcący, ale skutecznie przyciąga spojrzenia osób siedzących przy stolikach. Delikatną urodę podkreśla ekstrawaganckim, ale gustownym strojem. Biżuterię zastępuje ogromną torbą i jaskrawymi, sportowymi butami. Uśmiechnięta i nadzwyczaj uprzejma. Gdy zdejmuje czapkę widać króciutkie, ledwo widoczne, blond włosy. Wszyscy w kawiarni widzą, że jest pewna siebie i zdecydowana. Ale
ja wiem, jaka jest wrażliwa i delikatna. I jak wiele przeszła w ciągu ostatnich kilku miesięcy. – Dzisiaj po raz pierwszy odważyłam się zdjąć czapkę. Dopiero teraz zauważyłam, że włosy zaczynają mi odrastać – podkreśla Magda.


Październik, 2008

U Magdy cukrzycę pierwszego stopnia wykryto w październiku 2008 roku. Miała wtedy 19 lat. Wyniki badań, do wykonania których skłoniły ją niepokojące objawy, były jednoznaczne. Wiadomość, że do końca życia będzie zależna od przyjmowania insuliny oraz świadomość wszelkich zagrożeń jakie niesie za sobą ta choroba wstrząsnęła nią i bliskimi.
– Moja trzustka odmówiła posłuszeństwa organizmowi i nie wytwarzała odpowiedniej ilości insuliny by regulować poziom cukru. Wiązało się to z groźnymi powikłaniami np. zanikiem kości czy stopą cukrzycową. Byłam przerażona diagnozą lekarzy – wspomina bohaterka. Od razu podłączono mnie do urządzenia obniżającego poziom insuliny i podano glukozę.
Pierwsze dni ciężko przeżyła. Poza psychicznym obciążeniem doszło jeszcze uczucie głodu. Organizm nie przyzwyczajony do małych, wydzielanych porcji buntował się przeciwko nowej diecie. – Czułam się cały czas głodna – żali się Magda. – I załamana, że nie mogę jeść tak wielu zwykłych produktów czy dań.

Szansa na wyzdrowienie pojawiła się po trzech dniach od zdiagnozowania. Do szpitala przy ul. Wołoskiej w Warszawie, gdzie leżała Magda, przyjechał ceniony diabetolog dr. Emilian Snarski. Cel jego wizyty nie był przypadkowy – zainteresował go przypadek Magdy. Po zapoznaniu się z kartą choroby zaproponował jej pionierską metodę leczenia cukrzycy, czyli autologiczne przeszczepienie komórek macierzystych krwiotwórczych. Takie leczenie po raz pierwszy w Polsce zastosowano w maju 2008 roku.
– Nowatorskie leczenie polega na przeszczepieniu pacjentowi choremu na cukrzycę komórek macierzystych w celu przywrócenia prawidłowego funkcjonowania insuliny. Polega na pobraniu z organizmu pacjenta krwi oczyszczonej z osocza, zamrożeniu jej a następnie wstrzyknięciu z powrotem. Jak wynika z badań przeprowadzonych przez University of San Paulo na pacjentach, którzy poddani zostali tej operacji, efekty są rewelacyjne. Aż 14 z 15 cukrzyków po przeszczepie autologicznym nie musiało wstrzykiwać insuliny – tłumaczy Magda, która zapoznała się z fachowym omówieniem leczenia.
– Jeśli potwierdzi się to na większej liczbie chorych, będzie to prawdziwy przełom w medycynie i wielkie dobrodziejstwo dla tej grupy chorych – ocenia Wisław Jędrzejczak, krajowy konsultant w dziedzinie hematologii zapytany o nowatorski sposób leczenia.
Przeszczep komórek macierzystych nie jest szansą dla wszystkich cukrzyków. Temu leczeniu poddane mogą być tylko osoby, których wiek nie przekracza dwudziestu kilku lat oraz zdiagnozowano ich niedawno. W przypadku wieloletniego leczenia taki przeszczep nie ma sensu, ponieważ bardzo zniszczona trzustka już się nie odbuduje. Niestety wciąż nie wiadomo na jak długo transplantacja komórek macierzystych może zastąpić wstrzykiwanie insuliny. Optymistyczne wyniki z Brazylii, gdzie po raz pierwszy dokonano eksperymentu, podają okres nawet 35 miesięcy bez zastrzyków. Ze Stanów są przesłanki, że kiedyś trzustka będzie mogła się sama regenerować. Choć jest jeszcze za wcześnie na długofalowe wyniki badań to jednak lekarze są dobrej myśli.
Listopad, 2008
Na początku miesiąca do rodziców Magdy zadzwonił dr Snarski z informacją, że została zakwalifikowana do przeszczepu. Ale radość szybko minęła, ponieważ doktor poinformował o niebezpieczeństwie zabiegu. Nie od razu Magda się zgodziła. Niechętni byli także rodzice. Wszyscy bali się jednego – śmierci.
– Lekarz poinformował mnie, że grozi mi utrata włosów, w przyszłości nawet bezpłodność – wspomina Magda. – Po chwili dodał, że największym niebezpieczeństwem jest utrata odporności. Wytłumaczył, że mój organizm utraci na jakiś czas całkowitą ochronę i nawet najmniejsza bakteria może spowodować moją śmierć. Te informacje spowodowały, że wstrzymałam się z odpowiedzią. Nie zniechęciło to jednak doktora. Dał mi kilka dni na podjęcie decyzji – dodaje.
Odwagi Magdzie dodały wcześniejsze polskie przeszczepy komórek macierzystych u dwójki cukrzyków (28-letniego mężczyzny i 20-letniej kobiety), które zakończyły się sukcesem. Przerażała natomiast świadomość, że będzie dopiero trzecią tego typu pacjentką w Polsce. Bała się komplikacji i nowatorskiego, a więc może nie do końca przewidzianego w skutkach sposobu leczenia. Po kilku dniach oświadczyła bliskim, że chce wykorzystać tę szansę. Rozpoczęły się kilkutygodniowe przygotowania do przeszczepu.
– W czasie operacji nie byłam pod narkozą. Nigdy tego nie zapomnę, szczególnie uczucia zimna, kiedy doktor wstrzykiwał mi dwudziestoma czterema igłami z zamrożonymi strzykawkami – relacjonuje Magda.
Zaraz po przeszczepie pacjentce podano niewielką dawkę chemii, którą organizm przyjął łagodnie. Rozpoczęło się oczekiwanie na wyniki badań, szczególnie na wzrost odporności. I wypadanie włosów. Magda dokładnie pamięta moment, kiedy zdecydowała się obciąć swoje długie, kręcone włosy.
– Półtorej godziny stałam przez lustrem i obcinałam włosy. Pokaleczyłam sobie głowę nożyczkami, ale zrobiłam to sama – wzrusza się Magda. – Najbardziej przeżyłam właśnie to – dodaje po chwili.
Tydzień po przeszczepie mogła już wyjść. Lekarze wyregulowali jej poziom cukru i przepisali leki ochronne. Musiała się oszczędzać i nabierać sił w domu. Dopiero w styczniu wróciła na uczelnię. Długi urlop dziekański nie przeszkodził jej świetnie zdać sesji zimowej.

Z cukrzycą trzeba się zaprzyjaźnić?
– Trzy lata temu zachorowałem na cukrzycę – wyznaje Tomek z Warszawy, 28-letni head hunter w zagranicznej korporacji. – Najpierw przeżyłem szok, bo uważałem się za zdrowego mężczyznę, a potem musiałem nauczyć się z nią żyć – dodaje.
Z Tomkiem rozmawiam w przerwie na lunch, widać że jest spięty i skrępowany pytaniami związanymi z chorobą. Chętnie tłumaczy czym jest cukrzyca, jednak pytania dotyczące jego radzenia sobie z nią wprawiają go w zakłopotanie. Jakby bycie diabetykiem traktował jako słabość.
– Cztery razy dziennie mierzę poziom cukru i przyjmuję insulinę – opowiada Tomek. – Dostosowałem również swoją dietę do zaleceń diabetologa.
Lekarze przyznają, ze cukrzyca mimo wielu rygorystycznych zaleceń pozwala pacjentom prowadzić normalny tryb życia. Tak jest w przypadku Sebastiana, który należy do bardzo aktywnych osób. Rano siłownia, odprowadzanie córeczki do szkoły, praca do późnego popołudnia, wieczorem bieganie i życie towarzyskie.
Ćwiczenia na siłowni i bieganie to nie tylko forma relaksu, ale też
obowiązkowy trening – Tomek jest zawodnikiem jednego ze stołecznych klubów sportowych. Jak podkreśla bohater, taki tryb życia jest najlepszym sposobem na radzenie sobie z chorobą.
– Ogromny wysiłek fizyczny jakim jest trening na siłowni czy gra w drużynie powodują szybsze spalanie mojego cukru. I to nie tylko wtedy, gdy trenuję, ale nawet następnego dnia – podkreśla.
Na moje pytanie czy taki wysiłek na pewno jest wskazany, żartuje: Chyba tylko dla mnie.
Najbliżsi i współpracownicy wiedzą o jego chorobie, jednak dalszych znajomych bez potrzeby nie chce informować. I chociaż słyszał o nowej możliwości walki z cukrzycą nie przekonuje go ta metoda.
– Narazić się na tak duże niebezpieczeństwo tylko po to by na kilka lat przestać wstrzykiwać insulinę, to ryzykowne. Ale rozumiem Magdę, bo na początku też szukałem ratunku. Teraz umiem już z cukrzycą żyć – podsumowuje Tomek.
Czerwiec, 2009
Od przeszczepu Magdy Bednarskiej minęło 7 miesięcy. To również 28 tygodnii odkąd nie bierze insuliny. Zapomniała już o dyskomforcie towarzyszącym mierzeniu cukru po kryjomu i konieczności pamiętania o zakupie insuliny. Może spokojnie wychodzić z domu bez przymusu zabierania medycznego sprzętu, czyli strzykawek, glikometru, pasków do pomiaru. Ale nie zapomina, że wciąż należy do grona diabetyków.
– Cały czas przestrzegam diety i mierzę cukier. Tylko teraz nie muszę co kilka godzin pamiętać o zastrzyku z insuliną – cieszy się Magda.
Cukrzyca insulinozależna, czyli I stopnia, wymaga liczenia węglowodanów i rozkładania dawki dziennej na poszczególne posiłki. Dzięki operacji Magda nie musi kontrolować wymienników węglowodanowych. Teraz wystarcza jej 5 posiłków, oczywiście zgodnych z dietą diabetyka. To ogromne ułatwienie, ale i zagrożenie. W przypadku zbyt wysokiego, bądź małego poziomu cukru nie może go sama wyregulować, dlatego wzrasta zagrożenie hiperglikemią lub hipoglikemią (niedocukrzeniem), które mogą doprowadzić do śpiączki cukrzycowej. Pomimo wielu niebezpieczeństw, które wciąż stanowią zagrożenie, Magda jest bardzo zadowolona z wyników leczenia. I, co zrozumiałe, niechętnie wraca do początków choroby.
– To były ciężkie miesiące. Byłam tak bardzo naładowana psychicznie, że jedno słowo potrafiło wywołać strumień łez – mówi Magda. – Wiedziałam, że na efekty operacji i odrost włosów muszę czekać, ale nie chciałam już więcej czekać.
Przykre były również plotki, które szybko rozniosły się po małej, podwarszawskiej miejscowości, w której mieszka Magda z rodzicami i młodszym rodzeństwem. Jej nieobecność nie wzbudziła zaniepokojenia sąsiadów. Dopiero brak włosów skrywany pod czapką wywołał zdziwienie.
– Wszyscy pytali się moich rodziców czy to rak – zasmuca się Magda Bednarska.
– Było mi przykro, że rozpowiadają plotki a nie chcą znać prawdy. Wciąż nie wiedzą, że miałam przeszczep. – A to że mam króciutkie włosy? Kasia Nosowska tez obcięła kiedyś włosy na jeżyka, więc już się nie wstydzę – podsumowała. – Teraz tylko cieszę się życiem. Muszę go trochę nadrobić – dodała z uśmiechem Magda.

Imię bohatera zmienione. Dane do informacji redakcji.

za:wiadomosci24.pl/Maria Kanabus

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.