Strona domowa > Artykuly > Cukierkowy happy end

Cukierkowy happy end

Poleć artykuł

Hurra! Udało się! Czuję się tak, jakbym wygrał kumulację w lotto. Swoim szczęściem chcę podzielić się z całym światem. Tyle że jest pierwsza w nocy i wszyscy śpią. Niedawno odkryłem tę stronę internetową i chcę tu opisać moje szczęście. Dziś, a właściwie to już wczoraj, zaręczyłem się z najpiękniejszą, najwspanialszą kobietą na świecie. Moja Julia przyjęła pierścionek zaręczynowy, który dawno temu mój pradziadek kupił dla mojej babci. Byli bardzo ze sobą szczęśliwi.


Julię zesłał mi los w ciężkiej dla mnie chwili. Wywalili mnie z agencji reklamowej, dla której rzuciłem studia i w której błyskawicznie awansowałem na kierownicze stanowisko.

Miałem dwupoziomowy apartament na Kabatach, szpanerską brykę, markowe ciuchy. Urlopy spędzałem na Karaibach, Bali albo na nartach w szwajcarskich Alpach. I nagle z dnia na dzień zostałem bez pracy, bez kasy, za to z niespłaconymi kredytami bankowymi. Rzuciła mnie dziewczyna, z którą planowaliśmy wspólną przyszłość. W lipcu zamiast balować na Karaibach, sprzedawałem warzywka w „sklepie pod chmurką”.

Zwróciłem uwagę na tę parę, bo dziewczyna była superlaską. Wysoka, szczupła, długonoga blondynka wyglądała jak modelka. Przeszli obok mnie i poszli dalej. Po jakimś czasie znów się pojawili. Tylko że tym razem dziewczyna sprawiała wrażenie pijanej albo naćpanej. Chłopak nie wiedział, co ma z nią zrobić. Widać było, że jest zły na nią. W pewnym momencie jakaś starsza pani powiedziała: „Taka młoda dziewczyna, tak dobrze ubrana, pewnie z dobrego domu i tak się upiła". No i się zaczęło babskie gadanie, że to wstydu nie ma, żeby upijać się w biały dzień itd. Chłopak tego nie wytrzymał i sobie poszedł. Dziewczyna już zupełnie odjechała. Podszedłem bliżej i wtedy poczułem zapach acetonu. Moja szkolna koleżanka była chora na cukrzycę. Nasza wychowawczyni zaprosiła diabetologa do szkoły, żeby opowiedział nam o tej chorobie. Stąd wiedziałem, że blondynka nie upiła się, lecz jest cukrzyczką. Natychmiast zadzwoniłem po pogotowie.

Kilkanaście dni później blondynka odnalazła mnie i podziękowała. Lekarz z pogotowia powiedział dziewczynie, że to facet sprzedający warzywa uratował jej życie. Okazało się, że miałem rację. Od dziecka chorowała na cukrzycę. Tego chłopaka, z którym była, właściwie mało znała. Była to ich pierwsza randka. Nie wiedział, że Julia, bo tak mi się przedstawiła, jest cukrzyczką. Był przerażony tym, co się z nią dzieje. Nie wiedział, co ma robić. Nie spełnił też prośby Julki, żeby poszedł do pobliskiego sklepu i kupił jej puszkę coca-coli albo coś słodkiego. Tylko wziął nogi za pas.

Nasza znajomość zaczęła się dramatycznie, ale potem było coraz lepiej. Zaprzyjaźniliśmy się. Julka wiedziała, że może mi zaufać, więc niczego przede mną nie ukrywała. Ja dla niej zrobiłbym wszystko. Wróciłem na studia, znalazłem pracę, zacząłem spłacać kredyty, a kiedy już wyszedłem z dołka na prostą, poprosiłem moją Julię o rękę. Jej rodzice, którzy z początku nie byli naszą znajomością zachwyceni, widząc jak bardzo się staram, zmienili zdanie. I tak to zostałem najszczęśliwszym na świecie narzeczonym, a wkrótce będę mężem mojej kochanej Juleczki.

jendriu

źródło abccukrzyca.pl

 

 

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.